Mogą więcej, zdecydowanie.
Gdzieś mi w sieci mignęło stwierdzenie, że dla dobrego ujęcia matka fotografka pozwoli dziecku na wszystko, no, prawie wszystko.
Zgadza się, zgadza jak diabli.
Wczoraj po burzy wyszliśmy na dwór. Mnóstwo atrakcyjnych kałuż, za to ludzi mało, dzieci jak na lekarstwo, a dzieci w kałużach to już w ogóle. Jedno - moje - ociekające wodą. Nie, nie ze względów wychowawczych, tylko ze względów fotograficznych, dla malowniczo rozbryzgujących się kropelek.
Dziecko pływa w kałużach, matka gimnastykuje się z aparatem, zgodnie z Cartiera-Bressona koncepcją decydującej chwili, Capy koncepcją podejścia blisko oraz Matki koncepcją chronienia sprzętu elektro przed zalaniem. Nieliczni przechodnie patrzą z niepokojem, tylko jedna pani uśmiecha się i aprobująco kiwa głową.
Pewnie też fotograf.
gwóźdź do trumny z wychowaniem czyli co jeszcze wolno dziecku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz